Peter Brook i Jean-Claude Carrière
Łukasz Drewniak, Teatralny.pl: „Konferencja ptaków” jest traktatem o wędrowaniu. O szukaniu niemożliwego, o ściganiu marzenia o idealnym porządku świata. Spišák uciekł w ostatniej chwili od politycznej i teologicznej interpretacji postaci Dudka-uwodziciela mas, dwuznacznego przewodnika przez cierpienie i czas, prowadzącego do władcy-boga, który być może wcale nie istnieje. Ale teraz patrzymy już na to przedstawienie inaczej. A co, jeśli jest to najbardziej przejmujący spektakl o uchodźcach, jaki możemy sobie wyobrazić?
Joanna Michalak, Puls Regionu: Czegoś podobnego legnicka publiczność dawno nie widziała. Tutaj wszystko równoprawnie ze sobą współgra. Żaden z elementów nie pozostaje w cieniu drugiego. Nie ma tła, drugoplanowych sytuacji. Role muzyki, scenografii i ruchu scenicznego są równie ważne, co reżysera i aktorów. Wszystko łączy się w nierozerwalną całość. Stąd tak silne reakcje widzów – po niektórych policzkach płynęły wręcz łzy wzruszenia. Nie ma wątpliwości, że był to celowy zabieg artystów, którym zależało, aby publiczność odleciała razem z tytułowymi ptakami: dosłownie i w przenośni.
Agata Iżykowska, Wywrota.pl: Ondrej Spišák, twórca uznanych przedstawień teatru lalkowego i spektakli dramatycznych, realizowanych w Czechach, Polsce, na Słowacji i Węgrzech stworzył dzieło kompletne. Nie tylko w sensie fabularnym. Do spektaklu zaangażował całą przestrzeń Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy. Umożliwił aktorom wykorzystanie ich pełnego warsztatu aktorskiego. Akrobacje, śpiew, rytmika, plastyka ciała to zaprezentowane na najwyższym poziomie składowe tego widowiska.
Katarzyna Gudzyk, Tygodnik Konkrety: Spektakl wymyka się wszelkim kategoryzacjom. Ma rozbudowaną warstwę muzyczną, ale nie jest musicalem. Ma efektowną scenografię, jest widowiskowy, ciekawie zestawia muzykę z ruchem scenicznym, ale nie jest rewią. Mimo to wysoko zawiesza artystyczną poprzeczkę.
Piotr Kanikowski, 24 Legnica: Płynny podział na role, umowność kostiumów, szczątkowość scenografii, ten wysmakowany teatr w teatrze, bez reszty angażuje wyobraźnię widzów i niepostrzeżenie wciąga ich w fascynującą oniryczną przygodę. Historia heroicznej wędrówki za siedem dolin meandruje jak życie, obrasta w cudze historie, dygresje, przypowieści, mądrości i wizje. Kiedy finał po dwóch godzinach wyrywa widzów z tego snu i zdezorientowani próbują zrozumieć co się stało, mogą odnieść wrażenie że obcowali nie ze zwykłym spektaklem, ale z teatralnym odpowiednikiem jajeczka Fabergé, cacuszkiem, kunsztownym klejnocikiem wyprodukowanym, aby ich oczarować i obezwładnić.
Magda Piekarska, Gazeta Wyborcza: Prostota w połączeniu z precyzją gry zespołowej daje ujmujące wrażenie - w pamięci zostaje miłosna akrobatyka w wykonaniu Pawła Palcata i Katarzyny Dworak czy ptasie homoseksualne stadło tworzone przez Pawła Wolaka i Alberta Pyśka. Jednocześnie zamierzona skromność scenografii i umiar w operowaniu środkami aktorskimi wydobywa z baśniowej narracji moc metafory, pozwalającej na interpretację tej opowieści na wielu poziomach.