August Strindberg
Szalona eskapada po osobliwych światach wyobraźni i labiryncie kultury ze stetryczałym świętym Piotrem, Don Kichotem-kloszardem, Romeem i Julią po przejściach oraz Calineczkiem zamiast Calineczki. Jeden z najwybitniejszych dramatopisarzy wszech czasów, demoniczny skandalista August Strindberg, w zupełnie dotąd nieznanej, baśniowo-komediowej odsłonie.
Mateusz Różański, Polska Gazeta Wrocławska: Pierwsze wrażenie? Przerażenie. Przerażenie, że sztuka napisana ponad sto lat temu jest tak piekielnie aktualna w obecnym świecie, w tym jak postrzegamy rzeczywistość i jaką mamy hierarchię wartości. Genialny szwedzki dramatopisarz z celnością Muhammeda Alego punktował kolejne ludzkie, żeby nie powiedzieć polskie, przywary.
Katarzyna Gudzyk, TR Konkrety: „Raj wariatów” swoją konstrukcją przypomina wykwintne danie. Można je zjeść bez wiedzy, z jakich składników powstało, lub ze świadomością wszystkich ingrediencji, które gwarantują eksplozję smaku. A przysłowiową wisienką na torcie niech będą role Rafała Cielucha (Don Kichot), Pawła Wolaka (św. Piotr), Katarzyny Dworak (Kowal) i Pawła Palcata (Doktor Wszechwiedzący).
Piotr Kanikowski, 24legnica.pl: Legnicka inscenizacja to orgia barw i kadrów. Ma rozmach, tchnie zmysłowym pięknem i zarazem obudowuje stuletni tekst Strindberga w nowe, współczesne konteksty. Premiera zakończyła się kilkuminutową owacją na stojąco. Biłem brawo z całych sił. Gdyby jednak ktoś chciał ode mnie zaświadczenia o poczytalności twórców tego przedstawienia – odrobinę bym się zawahał. Szaleństwo, szaleństwo, szaleństwo.
Henryk Mazurkiewicz, Teatralny.pl: Odebrałem „Raj wariatów” jako ostre i bardzo nieprzyjemne oskarżenie, rzucone wprost całej naszej zachodniej cywilizacji. W spektaklu jawi się ona jako smutny karnawał masek, pod którymi dawno już nie ma żadnych twarzy. I tylko Don Kichot (rewelacyjny Rafał Cieluch) nie udaje, nie próbuje nic upiększać i udawać. Stracił wszystko, ale jeszcze nie stracił poczucia własnego upadku. Został więc jedynym prawdziwym bohaterem.
Grzegorz Żurawiński, Legnicka Gazeta Teatralna @KT: Sztuka jest tak wypełniona kulturowymi archetypami, że pełnię przyjemności z jej oglądania da wyłącznie tym, którzy w europejskiej kulturze zanurzeni są po uszy lub jeszcze bardziej. Dla reszty pozostanie barwną i śmieszno-gorzką opowieścią z elementami satyry społecznej, politycznej i obyczajowej. Co samo w sobie także jest atrakcyjne, warte obejrzenia i przeżycia.
Magda Piekarska, Gazeta Wyborcza Wrocław: Zastanawiam się, jak działałby spektakl Wawrzyńca Kostrzewskiego pozbawiony politycznego kontekstu. Czy metafizyczne sensy, także w nim obecne, miałyby szansę mocniej wybrzmieć? Czy oglądalibyśmy go tylko i wyłącznie jako dziwną baśń, moralitet, gorzką komedię o świecie na opak?